Moja przygoda z coachingiem rozpoczęła się w styczniu 2012 r. kiedy prowadziłam mój pierwszy start’up zarządzając kilkuosobowym zespołem. Otrzymałam maila z zaproszeniem na dwudniowe szkolenie coachingowe do profesjonalnego centrum coachingu w Warszawie. Pojechałam, DOŚWIADCZYŁAM – i od tego się zaczęło!
Drugiego dnia, kiedy już pojmowałam coaching jako wartościowe narzędzie i znałam kilka historii osób, którym to narzędzie bardzo pomogło, postanowiłam zaryzykować. Zgłosiłam się na ochotnika, by namacalnie się przekonać czy jest rzeczywiście aż tak skuteczny, jak o nim mówią. I to doświadczenie przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Trudno mi opisać jak wyglądała ta mini-sesja. Minęło ponad 10 lat, a jak o niej myślę pojawia się we mnie wzruszenie i poczucie uskrzydlenia, którego doznałam.
Wyszłam z prawdziwym tematem – miałam poczucie, że mimo zewnętrznie widocznej siły jestem bardzo słaba. „Prowadzę start’up, mam zespół, nie narzekam na brak zleceń, jednak czuję, że sobie nie radzę”. Dostrzegałam wewnątrz mnie wiele słabych punktów, ograniczeń. Mówiłam „nie ogarniam” – dobrze to pamiętam. Powiedziałam o tym szczerze, nie licząc jednak na wiele – bo co może zmienić taka 40-minutowa rozmowa? MOŻE ZMIENIĆ BARDZO DUŻO.
Prowadzący sesję coach zadawał pytania poszerzające moją perspektywę postrzegania sytuacji jako trudnej i skomplikowanej oraz mnie jako słabej. Widniejąca przede mną wąska i ciemna droga zamieniła się na szeroką i jasną, pełną opcji i możliwości, z których mogę czerpać, wybierać. To, co się we mnie zadziało mogę podsumować
Dostrzegłam, poczułam, dotknęłam i doświadczyłam swojej wewnętrznej siły:
„mogę, potrafię, wiem jaką siłę mam w sobie, a opanowanie sytuacji, w której się znalazłam
nie jest tak trudne i skomplikowane jak mi się wcześniej wydawało”.
I w tym momencie, który zmienił raz na zawsze moje myślenie o mnie - obiecałam sobie jedno – ja też będę to robić! Będę sprawiać, że ludzie, którzy mają poczucie słabości zobaczą swój potencjał
i wewnętrzną siłę. Będę sprawiać, że zobaczą swoją sytuację szerzej i dzięki temu nie uznają jej za beznadziejną, a dzięki odkrytej sile poczują, że mogą sobie poradzić, mogą osiągnąć to, do czego dążą. I do tego nie muszą być doskonali. Czyż nie jest to wspaniałe?
Podczas sesji coach nie wyciągnął magicznej różdżki – nie sprawił, że nagle stałam się inna. Nie zmienił też sytuacji – wszystko było jak dawniej – te same trudności, ta sama ja. Pozwolił zobaczyć inaczej. Nie sugerował, nie podpowiadał, nie oceniał. Sama doszłam do tego jaki punkt postrzegania siebie i sytuacji jest dla mnie bardziej korzystny.
JA DZIAŁAM PODOBNIE. I MOI KLIENCI OSIĄGAJĄ PODOBNE REZULTATY.