Nie wychodź ze strefy komfortu
O tym, że trzeba wyjść ze strefy komfortu aby coś zmienić lub/i osiągnąć słyszał już chyba każdy. Mówią o tym mówcy motywacyjni i wielu coachów oraz ludzi „sukcesu”. Ja jestem innego zdania.
Nie trzeba wychodzić ze strefy komfortu. Wystarczy ją poszerzać.
Czy pomiędzy tymi pojęciami jest jakaś różnica? I tak, i nie. Wspólny jest efekt – wyjście poza strefę komfortu oraz jej poszerzenie przeważnie niesie za sobą zmianę. Co je różni? To, co jest pod powierzchnią, czego nie widać gołym okiem. Wyjście ze strefy komfortu oznacza przeważnie sporą i szybką zmianę, jej poszerzanie – stopniową i przychodzącą z czasem.
Żeby wyjść ze strefy komfortu trzeba przede wszystkim pokonać strach.
Żeby poszerzyć strefę komfortu potrzeba wysiłku i czasu.
Wyjście ze strefy komfortu oznacza wyruszenie z nieznane i zostawienie wszystkiego, co nam bliskie łącznie z tym, czego zostawiać nie chcemy. Co w tym dziwnego, że ludzie nie mają na to ochoty? Komfort jest tym, czego potrzebujemy, od dziecka do niego dążymy, gwarantuje nam to przetrwanie. Mówiąc o wychodzeniu ze strefy komfortu pojawia się automatycznie wizja opuszczenia tego, co mam i znalezienia się w zupełnie innym, obcym miejscu. Dlaczego mam zostawić wszystko, co mam? Być może nie wszystko jest mi bardzo bliskie, ale nie wszystko chcę zostawić. Poszerzanie tej „magicznej” strefy to nic innego jak otwieranie się na nowe z jednoczesnym zachowaniem tego, co jest dla mnie ważne.
Łatwiej jest skoczyć na bungee, by poczuć przez chwilę wolność i towarzyszące jej doznania. Trudniej jest skoczyć w głąb siebie, by poczuć prawdziwą wolność.
Jeśli czuję się źle i ciasno w moim obecnym domu łatwiej pomyśleć o tym, że muszę go zamienić na większy niż postarać się zrobić porządek z tym, co mam w już zamieszkałym. Wstrzymywać nas może czasem brak finansów, możliwości kolejnego kredytu. Marzę o nowej strefie coraz bardziej nienawidząc tej, w której żyję. I bez względu na to czy nie zmieniam mieszkania bo naprawdę mnie nie stać czy sobie to wmawiam – nasuwa się pytanie -co bardziej opłaca się zrobić: Kupić nowe czy posprzątać i „odgruzować” obecne mieszkanie? Gdy zrobisz to drugie na pewno zrobi się więcej miejsca, pojawi się przestrzeń. Może część niepotrzebnych rzeczy trzeba będzie wyrzucić? Może właśnie o ty chodzi w „wychodzeniu ze strefy komfortu” – może właśnie sensem tego zwrotu jest
Jaki jest sens kupować większe mieszkanie, by przewieść tam wszystkie stare graty?
Za chwilę pojawią się nowe problem (wewnętrznej) „ciasnoty” powróci.
Wyobraź sobie, że stoisz na szczycie stromej góry i planujesz z niej zejść – chcesz po ciężkim dniu wrócić do domu. Co sprawi, że szybciej znajdziesz się na dole? Zejście powoli po jednym kroku czy skok w dół? Co łatwiej wykonać, co mniej Cię zmęczy? Mogę bez wysiłku znaleźć się na dole opuszczając strefę komfortu czyli wykonując skok w dół, a mogę ją poszerzać o mały krok.
Co się bardziej „opłaci” - pół godziny pracy schodząc ostrożnie w dół
czy ponoszenie konsekwencji po upadku z wysokości?
Wbrew pozorom wyjście ze strefy komfortu wydaje się prostsze. Prostsze, gdyż mamy usprawiedliwienie racjonalne usprawiedliwienie, by z niej nie wychodzić, bo nie chcemy zostawić tego, co dla nas ważne. Chęć poszerzania strefy komfortu wymaga wysiłku, nie daje usprawiedliwienia będąc jednocześnie bezpieczniejszym. Spróbujesz?
Natalia Pulczyńska – coach motywacji efektywnej